Energa MKS Kalisz Mistrzem Wielkopolski Kadetek!
Przed niedzielnymi meczami w finale kadetek całkiem sporo opcji było brane pod uwagę jeśli chodzi o kolejność. Otwarte były miejsca od trzy do pięć i przede wszystkim czekaliśmy na mecz, który decydował o tytule mistrzowskim.
Pierwszy niedzielny mecz pomiędzy Spartą Złotów a MKS-em Kalisz, był taki jak wszyscy się spodziewali. Młoda i ambitna drużyna ze Złotowa nie miała po prostu argumentów, by podjąć równorzędną walkę z najlepszymi siatkarkami w kraju, które reprezentują Kalisz. Ale też trener Dawid Erwardt zdawał sobie sprawę z różnicy poziomów jaka dzieli oba zespoły i też specjalnie nie wywierał presji czy nie denerwował się po nieudanych zagraniach jego zawodniczek. Bardziej to było na zasadzie motywacji i pokazania, że nawet z przegranego meczu można się czegoś nauczyć i wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski. A MKS zaliczył kolejny dzień w biurze.
Przegrana Sparty Złotów bez zdobyczy setowej stworzyła równania matematyczne, do których mogły odnieść się drużyny grające drugi mecz: Piątka Turek – Szamotulanin Szamotuły. Pewne było tylko to, że Szamotulanin nie będzie niżej niż czwarte miejsce, choć oczywistym jest, że brązowego medalu szamotulanki nie będą chciały odpuścić. Piątka Turek musiała wygrać, aby wyprzedzić Spartę. Żeby wyprzedzić Szamotulanina musiała wygrać 3:0 lub 3:1. I w pierwszym secie postawiony cel spełniła wygrywając go do 19. Bardzo podrażniło to szamotulanki, które warto dodać, że przystąpiły do tego meczu z dużymi problemami kadrowymi. Nie w pełni sił była kadrowiczka Maja Koput, a sporo innych dziewczyn dopadło przeziębienie i na boisku występowały z małą gorączką. Jednak czasem problemy potrafią wykrzesać dodatkowe siły, które pokazały w partii drugiej pewnie zwyciężając do 12. Dwa kolejne sety również zdobyły przyjezdne z Szamotuł, ale w nich już walka była bardzo zacięta i o triumfach zadecydowały końcówki zakończone do 23 i 22. Wynik 3:1 zbudował zatem dolną część tabeli, gdzie Szamotulanin zajął w turnieju trzecie miejsce, Sparta Złotów skończyła na czwartym, a gospodynie z Turku zakończyły sezon w województwie na piątym miejscu.
Ostatnim meczem turnieju był pojedynek naszych dwóch najlepszych zespołów eksportowych. Enea Energetyk Poznań i Energa MKS Kalisz to drużyny, które od kilku lat przynoszą chlubę i chwałę Wielkopolsce. Często nawet między sobą rozdzielając na zmianę tytuły Mistrza Polski w kategoriach juniorek czy kadetek. Tydzień temu w Szamotułach podczas finału juniorek stworzyły kapitalne widowisko w meczu o pierwsze miejsce, kiedy to poznanianki po pięciu setach zdobyły tytuł mistrzyń województwa. W kadetkach bez wątpienia faworytem był MKS, który oprócz jednego meczu z Piątką Turek, w sezonie rozjeżdżał swoje rywalki, a biorąc pod uwagę zasilenie kadry sześcioma siatkarkami ze Szczyrku, jego moc była jeszcze większa. Ale warto też pamiętać, że w finale wojewódzkim przed rokiem MKS rozjechał Energetyka 3:0, ale na koniec sezonu poznaniaki wzięły rewanż i w najważniejszym meczu sezonu o Mistrzostwo Polski, to one były lepsze.
W niedzielnym finale przewaga MKS-u była jednak dość wyraźna. Momentami, zwłaszcza w pierwszym secie Energetyk szukał swoich szans, często na wielkiej ambicji i świetnej współpracy z trenerem. Ale gdy przychodziło do najważniejszych momentów, wtedy trener Wojciech Lalek naciskał jakiś magiczny przycisk i jego siatkarki albo zaczęły latać na wysokości drugiego piętra (zwłaszcza niebotyczne zasięgi łapała Antonina Serafinowska), albo wyciągać jakieś kosmiczne piłki w obronie i kończyć zabójcze kontry w czym dominowała Zuzanna Bury, wybrana ostatecznie najlepszą zawodniczką tego meczu i MVP całego turnieju finałowego. Ogólnie ten mecz się bardzo fajnie oglądało, a mieliśmy chyba najlepszą możliwą perspektywę na jego obserwację, bo ze słupka sędziowskiego. Dzięki temu byliśmy najbliżej, mogliśmy obserwować wszystkie ustalenia na każdą kolejną akcję, sposób komunikacji, uwagi trenerów czy siłę ataków. A w pewnym momencie będąc pod wrażeniem gry obu zespołów, zdaliśmy sobie sprawę, że jako sędzia z Wielkopolski, być może sędziujemy finał Mistrzostw Polski, tylko grany dwa miesiące wcześniej.
Turniej finałowy kadetek w Turku został zorganizowany bardzo dobrze. Wzorowo zachowywali się kibice o co mieliśmy lekkie niepokoje przed całą kontrowersją, którą opisywaliśmy dosyć szczegółowo. Każdy klub miał spore wsparcie swoich sympatyków, a dźwięki bębnów czy trąbek dudniły w głowie jeszcze sporo czasu po powrocie do hotelu czy wyjściu z auta w Poznaniu. Jedyny minus to jednak ilość meczów do rozegrania w przypadku takiego turnieju. Mamy nadzieję, że związkowe władze wyciągną z tego lekcje, aby nie było konieczności rozgrywania meczów do późnych godzin nocnych (w piątek grę kończyliśmy przed 23), co nie wiemy czy jest zgodne z prawem biorąc pod uwagę wiek zawodniczek. W kuluarach sporo się też mówiło o sprawiedliwości w narzuconym przez prezydium (bo tu zarząd nie miał już nic do powiedzenia) odnośnie systemu gier podczas finału. I absolutnie nie zrzucamy winy na organizatorów, ale właśnie na związek, który podrzucił im zgniłe jabłko i kazał przyrządzić z niego ucztę na kilka dni przed turniejem nie zważając na harmonogram wynajmu hali i całą organizacją. Oby zarządcy siatkówki w Wielkopolsce potrafili czasem spojrzeć choć miesiąc do przodu, a nie klika godzin i bałagan, który przygotowali posprzątali sami, a nie kazali zrobić to innym, którzy akurat siatkówkę kochają, a nie kręcą z niej wątpliwe interesy prywatne.
Oceniając jak najbardziej subiektywnie wszystkie drużyny to można napisać, że MKS Kalisz to gigant. Zarówno pod względem warunków fizycznych, ale i wyszkolenia, doświadczenia i sposobu gry. Jak usłyszycie w poturniejowych rozmowach, kategoria kadetki w Polsce jest podobno bardzo mocna. Ale nie wiemy czy ktokolwiek jest tak mocny, by postawić się MKS-owi. Energetyk widzieliśmy w październiku podczas przegranego meczu z Szamotulaninem w lidze i to co widzieliśmy w finale, to inna drużyna. Widać, że trener Michał Dudek po prostu pracował w tym czasie, aby na najważniejsze momenty sezonu grać jak najlepiej. A wydaje się, że tam jeszcze są rezerwy. Szamotulanina ciężko jednoznacznie ocenić. Bo dobre mecze przeplatał słabszymi. Jeśli jednak zdrowie dopisze i na rozgrywki centralne kadra będzie w pełni do dyspozycji, też może ugrać bardzo dużo. Sparta Złotów to specyficzna drużyna. Znakomita gra miesza się z prostymi błędami. Ale trener Dawid Erwardt powiedział, że chyba ten finał zjadł mentalnie zawodniczki ze Złotowa. Jeśli w rozgrywkach centralnych wyjdą na luzie, bez tremy, a z radością, która bije z drużyny może niejednym “faworytom” popsuć plany. Najtrudniej coś napisać o Piątce Turek. Po finale zespół, który był już w ćwierćfinałach MP, jest poza nimi. Zawsze ciepło i w samych superlatywach mówiliśmy o pracy w klubie trenerów Andrzeja Malczewskiego i Ewy Książki. I zdania nie zmieniamy. Porównując możliwości naborowe czy organizacyjne, to co się dzieje w Turku budzi podziw. I mamy nadzieję, że człowiek zasiadający na fotelu prezesa WZPS, który każdemu w województwie już chyba obiecał wszystko, teraz zrobi coś dla Wielkopolski i “zorganizuje” to jedno miejsce dla Piątki w ćwierćfinałach MP. Jeśli my jakoś medialnie możemy w tym pomóc, jesteśmy do dyspozycji.
Poniżej rozmowy z wszystkimi trenerami drużyn uczestniczących w finale wojewódzkim kadetek oraz najlepszą zawodniczką turnieju Zuzanną Bury:
Losowanie grup ćwierćfinałowych Mistrzostw Polski w środę o godzinie 14.
Pingback: Czas na kadetki i kadetów, czyli przed półfinałami MP. | Wielkopolska Siatkówka