Poznański SKF w półfinale po zwycięskiej porażce.
Wygrany bierze wszystko, przegrany zostaje z niczym – tak ostatni mecz rundy zasadniczej 3. ligi pomiędzy SKF PBS SP 69 Poznań a Spartą Złotów zapowiadano w Złotowie. I ogłoszono, że zagra w nim jedna z najlepszych polskich libero w historii Paulina Maj-Erwardt.
Ale to poznanianki zagrają o awans do 2. ligi. Bo chociaż mecz zakończył się wygraną Sparty 3:2, to ten wynik premiował drużynę SKF-u.
To był prawdziwy hit trzecioligowych rozgrywek. Przed spotkaniem Sparta Złotów ogłosiła transferową bombę:
„Po 22 latach zawodowej międzynarodowej kariery, barw zespołu ze Złotowa będzie znów bronić Paulina Maj-Erwardt. To gwarantuje, że emocji i niesamowitego poziomu gry na pewno nie zabraknie. Naszym przeciwnikiem będzie zespół SKF KS Poznań, z którym w pierwszej rundzie wygraliśmy po ciężkim boju 3-2, teraz niestety taki wynik nam nie wystarczy i musimy pokazać wszystkie nasze umiejętności, aby zgarnąć w tym meczu pełną pulę. Drodzy kibice zabierajcie na halę rodziny, znajomych, lub nawet nieznajomych! Taki mecz, o takim ładunku emocjonalnym nie zdarza się często.„
I rzeczywiście mecz był prawdziwym dreszcowcem, chociaż początek tego wcale nie zapowiadał.
Siatkarki Sparty przystąpiły do spotkania bardziej skoncentrowane, a poznaniankom stawka meczu ewidentnie „siedziała” w głowach. Pierwszego seta gospodynie wygrały gładko, bo 25:15, w drugim, po bardziej wyrównanej grze 25:22. Było 2:0 i ponad dwustuosobowa grupa kibiców w Złotowie zaczęła powoli świętować. Ale siatkarki SKF-u jakby przypomniały sobie o co w tym spotkaniu grają i z każdą piłką grały lepiej. Poprawiły serwis, przyjęcie i częściej potrafiły zatrzymać rywalki blokiem. To dało efekt w postaci wygranego trzeciego seta, w czym spora zasługa skutecznych Sandry Walich i Angeliki Halczak.
Czwarty był prawdziwym horrorem. Było wiadomo, że kto go wygra, ten pozostanie w grze o awans do 2. ligi. Po niezwykle zaciętym boju i zwrotach akcji 27:25 zwyciężyły siatkarki SKF-u PBS i mogły już świętować osiągnięciu celu. Wynik ostatniej partii nie miał już znaczenia.
„Waga spotkania w Złotowie dawała się we znaki obu drużynom. Tuż przed meczem dowiedzieliśmy się, że rywal wzmacnia się legenda polskiej siatkówki , ale dla nas była to dodatkowa motywacja, aby pokazać, że można odnieść sukces. Jestem bardzo dumny z zespołu, bo presją była bardzo duża, a my z każdą minuta graliśmy, co raz lepiej. Pomimo, że pierwszy mecz półfinałowy mamy już niedługo, to do pierwszego treningu żyjemy tym sukcesem i zatrzymaniem Pauliny Maj-Erwardt” – powiedział trener Damian Gapik.
Info: Michał Sułkowski