Enea Energetyk Poznań po raz trzeci z rzędu w finale MP juniorów!
Jeden na dwa – taki jest bilans wielkopolskich zespołów po turniejach półfinałowych. Enea Energetyk Poznań rezerwuje noclegi w Leżajsku, Jet Service Joker Piła dobrze się pokazał, ale zakończył udział na półfinałach. W poznańskiej hali przy Drodze Dębińskiej odznaczono Mariana Malaka, który jest przykładem trenera, na którym wielu się powinno wzorować. Trenerzy mają ogromny wpływ na młodzież, ponieważ młodzi zawodnicy często naśladują postawy swoich mentorów.
Pilski Joker trafił do grupy 1, która mecze rozgrywała w Warszawie. Rywalami były dwa warszawskie zespoły: gospodarz UMKS MOS Wola Tramwaje Warszawskie, KS Metro Warszawa oraz Skra Bełchatów. Turniej wygrali gospodarze, który w całym turnieju nie stracili seta, a z miejsca drugiego do finału awansowało Metro. Joker Piła zanotował dwie porażki, urywając seta zespołowi Metra, ale na zakończenie występów ograł zaplecze plusligowej Skry.
O podsumowanie turnieju poprosiliśmy Tomasza Aszemberga: „W grupie były dwa zespoły z Warszawy, które miały prawo myśleć o awansie i to zrobiły, bo były po prostu lepsze od nas. O ile z Metrem mogliśmy zagrać lepiej i zareagować na ich zagrania i znaleźć jakieś słabsze punkty, to trudno mi uwierzyć, że nawet przy lepszej naszej postawie, nie zagraliby oni jeszcze lepiej. Byli starsi, mieli lepsze parametry fizyczne. Zagraliśmy mocno i bojowo, Metro było zaskoczone w pierwszym secie naszą postawą, ale szybko się pozbierali, w kolejnych partiach meczu poprawili zagrywkę i to zrobiło różnicę. Na siatce wymienialiśmy się ciosami. Zagrywka nam osłabła – w pierwszym secie mocno ich uderzaliśmy, popełniając drobne błędy, ale później mieliśmy problemy z zagrywką. Nie zagrywaliśmy mocno i to pozwoliło im odpalić swoich środkowych, z którymi nie mogliśmy sobie poradzić. Zespół Woli zrobił na mnie ogromne wrażenie – prezentują wysoki poziom techniczno-taktyczny. Są świetnie wyszkoleni, grają bardzo dobrą siatkówkę młodzieżową i nie byliśmy w stanie sobie z nimi poradzić. Wynik odzwierciedla różnicę poziomów. Wiedzieli, że jak wygrają z nami, to są w finale. Trzeba było wziąć na klatę to co się wydarzyło i jeśli ktoś jest lepszy i pokaże to wyraźnie w meczu to trzeba się z tym pogodzić. Wola moim zdaniem była poza zasięgiem pozostałych trzech drużyn. Cieszy natomiast fakt, że do końca graliśmy i wygraliśmy ostatni mecz z Bełchatowem co pokazuje, że nie byliśmy przypadkowym zespołem w półfinale. Z Bełchatowem był ciężki mecz, dziwny mecz, bo obie drużyny były już poza finałem. Mecz z tak zwanych miękkich, który falował. Jedna i druga drużyna zdobywała punkty seriami i trzy sety kończyły się na styku. W czwartym secie bełchatowianom piórka opady i gładko wygraliśmy go do 13 i cały mecz 3:1. Zajęliśmy uczciwe miejsce w strefie 9-12 i z tego się należy cieszyć w tym momencie. Na ten moment patrząc na umiejętności naszego zespołu jest to adekwatne miejsce i brak awansu nie jest porażką. Mieliśmy prawie wszystkich zawodników młodszego rocznika juniora wspieranych kadetami, a mierzyliśmy się z zespołami, które miały odwrotne proporcje – większość zawodników z wiodącego rocznika. W przyszłym roku będziemy silniejsi, stawiamy sobie za cel, aby nasze zespoły były mocniejsze za rok i za dwa lata. Ja co prawda byłem drugim trenerem w juniorze. Jednak bardzo cieszę się że mogłem pomóc zespołowi i zasilić go zawodnikami z drużyny kadetów, którzy wykazali się właściwą postawą i pomogli starszym kolegom.”
W Poznaniu grali energetyczni juniorzy. Po emocjonującym meczu wygranym w tiebreaku z Gwardią Wrocław pierwszy krok do finału został postawiony. Drugi miał nastąpić kolejnego dnia podczas meczu z Olsztynem. Przed tym spotkaniem odbyła się uroczystość odznaczenia trenera, społecznika, który przez ponad 50 lat był obecny w siatkówce. Jego pasja, zaangażowanie i miłość do siatkówki przyczyniły się do rozwoju wielu młodych talentów, a jego wskazówki i doświadczenie były nieocenione dla młodych sportowców. Jeszcze dwa lata temu opowiadał nam podczas nagrania z cyklu „Legendy Wielkopolskiej Siatkówki”, że daje wskazówki trenującym amatorsko w pobliskiej hali. Cudowny rozmówca o niesamowitym poczuciu humoru. Jak tylko dowiedzieliśmy się, że taka uroczystość się odbędzie przed meczem Energetyka z Olsztynem, na szybko przygotowaliśmy drobną pamiątkę.

Dzięki pomocy nieocenionego Filipa mogliśmy zarejestrować wywiad z Panem Marianem.
Na zakończenie turnieju Energetyczni grali z niepokonanym do tej pory gdańskim Treflem. Nie udało się wygrać seta, ale awans już był w kieszeni.
O komentarz poprosiliśmy trenera Dominika Hajduka: „Mieliśmy ciężki tydzień poprzedzający turniej, bo były drobne choroby. Maciej Pacholski podkręcił nogę w piątek, nasze morale trochę spadły. Na szczęście, dokończyliśmy mecz i wygraliśmy z Gwardią, jak się okazało kluczowy. W sobotę Maciek już nie zagrał, ale pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem. Wygraliśmy z Olsztynem 3:0, postawiliśmy kropkę nad „i” i awansowaliśmy do finału MP. Z Treflem, w okrojonym składzie, bez podstawowego przyjmującego, zagraliśmy troszeczkę poniżej naszych oczekiwań na tle dobrze grającego Gdańska. Nie zagraliśmy dobrego meczu, ale mamy w drużynie wielu wartościowych zawodników. Strata Maćka miała wpływ, ale nie na tyle, byśmy nie wygrali z Wrocławiem czy Olsztynem. Nie zawsze da się wejść w buty innego zawodnika, ale każdy ma swoje zalety, które wykorzystuje i po to ma się szeroki skład, aby tym składem rotować i móc w takich sytuacjach mimo wszystko grać na dobrym poziomie i wygrywać. Trefl jest mocny, ale w pełnym składzie mecz wyglądałby inaczej. Być może nie wygralibyśmy, ale wiem jedno – by grać na równi lub wygrywać z tak dysponowanym zespołem jak Trefl, musimy grać na bardzo wysokim poziomie przez cały mecz, nie tylko w 3-4 akcjach tylko na przestrzeni całego seta, dwóch setów, całego meczu i tego nam zabrakło. Potrafiliśmy grać świetne akcje, mieliśmy serię na zagrywce, kilka razy dobrze skontrowaliśmy, ale to było w krótkim wymiarze i po prostu nie wystarczyło. Losowań nie oglądam, jest mi to bez znaczenia na kogo trafimy w grupie podczas finału. Jeśli mam wybrać z trzech zespołów z pierwszych miejsc, to jest mi to obojętne. Jeśli chodzi o drugi koszyk, to odkąd pamiętam, odkąd gramy finały od kadetów to zawsze mamy w grupie Metro Warszawa i często gramy z nimi pierwszy mecz i często gramy tiebreaka. Nie zdziwię się, jeśli i tym razem będzie tak samo. Będzie to co prawda nudne już, ale jeśli po losowaniu tak się okaże, to Wojtek Szczucki – trener i prezes Metra do mnie zadzwoni. Uważam, że nasza grupa była najmocniejsza i od początku obstawiałem, że wyjdziemy my i Trefl. Jedynym zaskoczeniem z grupie finałowej jest brak Sparty Kraków, która przegrała z Chemikiem Bydgoszcz, bo bardziej bym postawił na Spartę niż na Chemik. Ale raczej zaskoczeń nie ma. Najlepsi są w finale”
Z grupy 2, grającej w Częstochowie, awansowały Eco-Team Stoelzle Częstochowa z kompletem zwycięstw i jednym straconym setem ze Spartą Kraków, oraz BKS Chemik Siatkówka Młodzieżowa Bydgoszcz, która ograła zespół z Andrychowa, przegrała z gospodarzami w trzech setach, ale zwyciężyła w tiebreaku Spartę Kraków eliminując siatkarzy z Małopolski z udziału w finale. W grupie trzeciej grającej w Rzeszowie z pierwszego miejsca awansowali gospodarze AKS V LO z jednym straconym setem przeciwko Norwidowi Częstochowa, a z drugiego AT Jastrzębski Węgiel, który przegrał z rzeszowianami i Norwid im także urwał seta. Na ostatnim miejscu znalazła się KaEmKa Starogard Gdański która nie wygrała seta.
Finał Mistrzostw Polski Juniorów odbędzie się w Leżajsku w dniach 5-9 marca, a gospodarzem będzie LTS Feniks.
Długo zastanawialiśmy się, czy poruszać temat incydentu podczas meczu Energetyka z Olsztynem, bo w mediach pojawiło się mnóstwo informacji. Wiemy, że klikalność w portalach jest ważna, ale tytuły „Skandal podczas MP Juniorów w Poznaniu” czy „Zawodnik pobił sędziego” nie odzwierciedlają tego, co się wydarzyło. Nie było uderzenia w twarz, ani nokautującego ciosu.To było pchnięcie barkiem w plecy, czego sędzia się nie spodziewał, co skutkowało jego upadkiem. Czy to usprawiedliwia chłopaka? ABSOLUTNIE NIE! Takie zachowanie jest niedopuszczalne. To naruszenie nietykalności sędziego, za które poskutkowała dyskwalifikacja. Zawodnik musiał opuścić halę, ale tego samego dnia przeprosił sędziego, a przeprosiny zostały przyjęte. Tego samego dnia Wydział Dyscypliny podjął decyzję o zawieszeniu siatkarza na kolejny niedzielny mecz, a rozpatrywana jest sprawa zawieszenia na rok albo dłużej. Choć tytuły artykułów były sensacyjne, rzeczywistość była nieco inna, ale na nie nabrały się różne media, które przyjechały z kamerą na pierwszy mecz w którym grał właśnie Olsztyn z Wrocławiem, aby może poszukać siatkarza olsztyńskiego zespołu i coś z nim nagrać. A tu ku ku, nie było go. I wielka szkoda, że zwinęli kamery i na meczu poznaniaków kamer już nie było.Media często przesadzają, ale prawda jest taka, że nie zawsze trzeba wszystko podkręcać dla klikalności.
A co mówią trenerzy o zachowaniu chłopaka? Jeśli cały zespół, łącznie z ławką trenerską, podważa każdą decyzję sędziów, mimo że jest ona poprawna, jeśli krzyczą, są agresywni w stosunku do sędziów, to wpływa to na zachowanie zawodników. Ważne jest, aby wszyscy trenerzy o tym wiedzieli, aby zdali sobie sprawę, że nie powinni tak robić. Jeżeli trener ma ciągle pretensje, to zawodnicy także je mają i czują generalnie przyzwolenie na swoje zachowanie. A przykład idzie z góry. I zacytujemy w tym miejscu trenera Dominika Hajduka, niewątpliwie duży autorytet nie tylko u swoich zawodników, ale także innych trenerów, rodziców: „Należy zacząć od tego, żeby trenerzy potrafili trzymać nerwy na wodzy, to wtedy tym młodym buzującym chłopakom też będzie łatwiej”.
Fot. Piotr Rychter